Nasz Kościół, nr 56 (19.12.2010r)

ZAMYŚLENIA NAD SŁOWEM BOŻYM

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza:

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienna za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: ”Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy ”Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Dziwnie Mateusz zaczyna dzisiejszy fragment Słowa Bożego. A mianowicie pojawia się na samym wstępie mocne sformułowanie: Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak! Dlaczego? Dlatego, że ewangelista chce dać kres krążącym zapewnie w tamtych czasach legendach o Jezusie i Jego początkach. Znamy wiele takich historii z apokryfów, czy innych przekazów ustnych. W tych źródłach wszędzie występuje nutka baśniowości, cudowności. A może Mateusz chciał dać kres wszystkim tym co przeinaczali celowo historię narodzin Jezusa, którzy chcieli pokazać, że to był taki sam człowiek jak inni, że miał ojca i matkę ziemską, a całą "historię" dopisano później. Jaki by nie był powód dla którego ewangelista napisał jak to było z narodzinami Jezusa, ważne jest, że tutaj kończą się spekulacje, dociekania. Koniec z plotkami, z oczernianiem Maryi, czy innych osób. Oto dziś Mateusz przedstawia jak rodził się nam Zbawiciel. Dlaczego o tym piszę? Dlaczego, na to niby z pozoru- nie raz przez nas usłyszane zdanie, zwracam uwagę? Dlatego, iż my sami żyjący w obecnych czasach szybko oceniam ludzi. Sami tworzymy historie bez znajomości wszystkich szczegółów. Później podajemy ją wszystkim, jako tę prawdziwą, bo tylko JA mam prawo do prawdy. Czyżby? Pomyśl… Ile osób musiało nie raz, walczyć o dobre imię, tak jak dziś zrobił to Mateusz? Ile osób z mojej winy musiało się bronić: to wcale nie było tak, nie wiecie wszystkiego, to plotki i pomówienia, nie wiecie wszystkiego o mnie? Ile osób z mojego powodu płacze, bo nie dałem im okazji do obrony, ale nastawiłem cały świat przeciw nim? A może znam osoby wokół których krążą legendy, plotki - może ja mam dziś być ich obrońcą i powiedzieć stanowcze: to było tak!

 

KOŚCIÓŁ NA WSCHODZIE CD.

Ponownie wracam do wspomnień z podróży po Wschodzie. Od kilku lat co roku uczestniczę w pieszej pielgrzymce Białystok – Grodno – Wilno. Jej celem – tak jak każdej pielgrzymki- jest przeżycie rekolekcji w drodze oraz radość spotkania z Chrystusem i Jego Matką w wileńskiej Ostrej Bramie.

Pielgrzymka ta jest jednak szczególna: ma charakter ekumeniczny, a jej trasa prowadzi przez byłe polskie tereny – Białoruś i Litwę. O ile w naszej rzeczywistości nikogo nie dziwi widok rozśpiewanych grup pielgrzymujących na Jasną Górę, o tyle na ziemi białoruskiej przejście pielgrzymki stanowi niecodzienne religijne wydarzenie. Dla ludzi tam mieszkających, będących Polakami lub mających polskie korzenie, spotkanie z pielgrzymami jest często jedyną okazją w ciągu roku do rozmowy w języku polskim. Czasy radzieckie głęboko odcisnęły swoje piętno na tamtych terenach. Powszechna ateizacja, zamykanie kościołów i cerkwi oraz represje doprowadziły do moralnego zubożenia. To jednak, co obserwuje się, przechodząc przez tamte tereny świadczy o wielkiej potrzebie Boga w sercach ludzi.

Na miejsca pielgrzymich postojów tłumnie wychodzą mieszkańcy okolicznych wiosek, czasem przemierzają wiele kilometrów, aby przywitać pielgrzymkę. Odświętnie ubrane dzieciaki wybiegają pielgrzymom naprzeciw. Pamiętam, jak bardzo byłam zdziwiona idąc po raz pierwszy, gdy ludzie witali nas chlebem i solą, rzucali kwiaty pod nogi pielgrzymów i przyklękali na nasz widok! Mieszkańcy białoruskich wiosek to ludzie prości i serdeczni, są ubodzy, ale dzielą się z pielgrzymami tym, co mają: chlebem, mlekiem, miodem czy owocami z sadu…- jednym słowem prawdziwa staropolska gościnność, bo przecież „gość w dom to Bóg w dom”. Proszą o modlitwę, chwilę rozmowy (mają wtedy okazję do wspomnień), zapewniają o swojej modlitewnej pamięci. A my często nawet nie zastanawiamy się nad tym, że w czasie takich spotkań możemy dać świadectwo naszej wiary i człowieczeństwa. Każdego roku pielgrzymka do Ostrej Bramy uświadamia mi, z jak wielkimi potrzebami duchowymi i materialnymi borykają się mieszkańcy Kresów. To ważne, by mogli oni liczyć na wsparcie swoich rodaków.

Gosia

 

WIGILIJNY STÓŁ

Wigilia w pojęciu liturgicznym, jest to ostatni dzień przygotowania przed mającą nastąpić uroczystością. W naszych polskich zwyczajach z wigilią Bożego Narodzenia kojarzy się obrzęd uroczystej wieczerzy.

Dobre, świąteczne, specjalnie przygotowane pożywienie stwarza specjalny nastrój świąteczny. Dawniej Wigilia miała nieco odmienny charakter od dzisiejszej. Cały dzień zachowywano ścisły post, a dopiero po ukazaniu się na niebie pierwszej gwiazdy - znaku wielkiej miłości i nadziei, cała rodzina zasiadała do uroczyście zastawionego stołu. Wieczerza wigilijna była zakończeniem postu adwentowego, dlatego mimo obfitości dań, których podawano dwanaście, były one postne. Przed kilkoma laty post wigilijny jako ścisły obowiązek został zniesiony; nie przeszkadza to jednak w zachowaniu obecnie tradycji odnośnie samej wieczerzy wigilijnej. Pokarmem symbolicznym zacieśniającym więzy miłości wzajemnej jest opłatek. Po złożeniu sobie życzeń i stworzeniu serdecznej atmosfery rodzinnej, przychodzi kolej na to, aby i ciało otrzymało swój pokarm. Sposób przygotowania potraw i ich różnorodność zależą w dużej mierze od gorliwości gospodyni i jej znajomości sztuki kulinarnej. Wypełnienie tego bogatego programu świątecznego wymaga dużo pracy, ale daje potem wiele zadowolenia, gdyż wpływa on dodatnio na ogólny nastrój tej radosnej uroczystości przeżywanej tylko raz w roku. Wieczerza wigilijna jest wyrazem głębokiej treści chrześcijańskiego życia naszego narodu. Jest to zwyczaj uświęcony długoletnią tradycją, zawierający wiele głębokich przeżyć mających za tło wydarzenia, jakie miały miejsce w Betlejem. Stół z garstką siana pod śnieżnobiałym obrusem ma przypominać domownikom i tym, którzy biorą udział w uroczystej wieczerzy, że Stwórca który przyszedł na świat jako Zbawiciel ludzkości, pozwolił się złożyć w żłóbku na sianie. Jest to dla wszystkich wymowna lekcja pokory. Od niepamiętnych czasów wieczerza wigilijna składała się z postnych dań. Na stół podawano ryby, potrawy z mąki, kaszy, świeżych i suszonych grzybów, owoców, warzyw, miodu i orzechów. Na potrawy wigilijne składało się to wszystko co stanowiło podstawę pożywienia codziennego. Stawiano je na stole jako dary Boże, za które składano dzięki ich Dawcy i proszono zarazem, aby ich nigdy nie zabrakło.

Wszystkim daniom wigilijnym od wieków przypisywano jakieś znaczenie:

  • opłatek symbolizował zgodę i jedność, a chleb - dobrobyt i początek nowego życia;
  • ziarno zbóż oraz wypieki z mąki miały zapewnić pomyślność w nadchodzącym roku, zboże uznawane było za źródło życiodajnej mocy i plenności;
  • rybie przypisywano przede wszystkim znaczenie religijne; przypominała o chrzcie, zmartwychwstaniu i nieśmiertelności; była też symbolem płodności i odradzania się życia;
  • kapustę w wieczerzy wigilijnej wiązano życiodajną siłą sprawiającą, że po zimowym uśpieniu cała przyroda ponownie odrodzi się na wiosnę;
  • groch chronił przed chorobami, w połączeniu z kapustą gwarantował urodzaj;
  • grzyby, według wierzeń ludowych, ułatwiały nawiązanie kontaktu ze światem zmarłych;
  • mak był symbolem płodności;
  • potrawy z miodu miały zapewnić biesiadnikom przychylność sił nadprzyrodzonych;
  • jabłko spożyte podczas wieczerzy wigilijnej chroniło przed bólem gardła, a orzechy eliminowały ból zęba .

Symbolika produktów spożywanych w Wigilię, wywodząca się z bardzo odległej przeszłości, wynikała przede wszystkim z walki o przetrwanie. Przyrządzając potrawy na Święta Bożego Narodzenia, człowiek próbował zapewnić sobie nie tylko dostatek żywności, ale również dobrobyt i szczęście osobiste na cały nadchodzący rok.

 

CZUWAĆ TO ZNACZY...

Pan Jezus, gdy przyszedł na ziemię pierwszy raz, potwierdził słowa proroka Izajasza, że Bóg jest naszym Ojcem, a my wszyscy jesteśmy dziełem Jego rąk. A potem? Wziął na siebie nasze grzechy i nas odkupił. Udowodnił w ten sposób, że tym, co kieruje działaniem Boga wobec nas jest miłość i to miłość miłosierna. A jak ma się to do Adwentu? I czy w ogóle się ma? Oczywiście! Jeżeli z wiarą pragniemy odpowiadać na to, co Jezus dla nas uczynił, to nasze adwentowe oczekiwanie nacechowane będzie radością i pobożnością. Powinien to być zatem czas wzrostu w nas tęsknoty i pragnienia spotkania z Chrystusem. Jezus Chrystus przyjdzie na ziemię ostatecznie, w chwale, gdy przeminie ten świat. Teraz oczekujemy na to Jego ostateczne przyjście. A najlepszym sposobem oczekiwania jest spotykanie się z Nim w codzienności. Po prostu. Ten, który stał się człowiekiem ponad 2000 lat temu, dziś przychodzi do nas, mówi do nas, daje nam siebie - szczególnie w Eucharystii. Ten sam Jezus Chrystus przyjdzie i rozpocznie się wieczność. Spotykanie się z Nim, odkrywanie Jego obecności - w drugim człowieku, w Kościele, w domu, w szkole, w pracy, na ulicy to podstawowy sposób oczekiwania. Wieczność zaczyna się już dziś, jeśli staję przed Bogiem w prawdzie, nie zagłuszam głosu prawego sumienia, jeśli pozwalam Mu, by uświęcał mnie i prowadził ku większej miłości. Pan Jezus mówi do nas krótko: „Czuwajcie”. To wezwanie, poprzedzone obrazem pana domu, który nie wiadomo, kiedy przyjdzie, trzeba nam traktować poważnie. Stąd też potrzeba gorliwości w czuwaniu na przyjście Chrystusa. W praktyce chodzi o zdecydowanie w podejmowaniu i realizacji naszych codziennych zadań, o gorliwość i sumienność w wypełnianiu naszych obowiązków, o pokorne działanie ze świadomością, że jesteśmy sługami Boga. Dobrze wykorzystywać czas, to w spokoju i zaufaniu do Boga robić to, co do nas należy. Choć przecież w codzienności to wcale nie jest proste. A jednak… Czuwać to chyba też nie przespać, nie przegapić. …okazji do czynienia dobra, podania dłoni, zauważenia wyciągniętej ręki, płaczącego serca, proszącego o pomoc bliźniego… Czuwać to chyba też trwać. Dawać swój czas, obecność. Wtedy zawsze będziemy gotowi na najważniejsze spotkanie…

Asia

 

INFORMACJE

Ochrzczeni:

  • Stanisław Nowak
  • Regina Wawrzyniak
"Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany, obdarowany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością".