Nasz Kościół, nr 39 (22.08.2010r)

ZAMYŚLENIA NAD SŁOWEM BOŻYM

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

Jezus nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? On rzekł do nich: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi.

Sądzę, że każdy z nas przeżył taki moment, kiedy dzieliły go tylko dwa kroki od drzwi do autobusu i nie udało się wsiąść. Drzwi się zamknęły, autobus odjechał. Boleśnie przeżywamy taki dramat, kiedy przed nami zamknie drzwi pociąg ekspresowy, a my mieliśmy w danym dniu pozałatwiać w Warszawie wiele spraw. Kiedyś obserwowałem, jak kobieta rwała włosy na głowie, ponieważ przybyła za późno na lotnisko, samolot do Stanów Zjednoczonych odleciał, a ona kupiła bilet za pożyczone pieniądze.

Są drzwi, które się przed nami zamykają. Spóźniamy się o sekundę, stoimy bezradni. Te zamykające się drzwi mają nam przypomnieć ewangeliczne drzwi. Te jedne jedyne, do których nie możemy się spóźnić. Na ziemi większość spóźnień można nadrobić. Drzwi szczęśliwej wieczności zamykają się na zawsze. Na swoje życie trzeba patrzeć w perspektywie tych ostatnich drzwi. Po drodze nic nie jest ważne. Ważne jest, abyśmy się do nieba nie spóźnili. Życie nasze zostało tak przez Boga zaprogramowane, że jeśli wykonamy dobro, którego On od nas oczekuje, to zdążymy, to w tych drzwiach zobaczymy kochającego Ojca. Jeśli po drodze do tych drzwi zaczniemy marudzić i zatrzymywać się przy innych sprawach, nie zaplanowanych przez Boga, to się o te kilka sekund spóźnimy. Wtedy będzie dramat. Warto spojrzeć na swoje życie z zegarkiem w ręku i odkryć, że człowiek, który uwierzył Bogu, zna wartość czasu i punktualności. Życie w świecie wiary to życie w świecie punktualności. Bóg jest idealnie punktualny. Odkrył to św. Jan, który w swojej Ewangelii kilkakrotnie mówi, że nie nadeszła jeszcze albo już nadeszła godzina, mając na uwadze godzinę wyznaczoną przez Boga. On odkrył, że życie w świecie wiary to życie w świecie punktualnej współpracy z Panem Bogiem. Bóg jest punktualny. On doskonale określił, co winniśmy wykonać za godzinę, za dwie, trzy, co dziś, a co jutro. I tak jest zaprogramowane całe nasze życie. Jeśli postępujemy według Jego harmonogramu, to nasze życie układa się cudownie w wielką harmonię.

Najgłębiej prawdę o drzwiach do domu Ojca niebieskiego przeżywają ci, którzy przeżyli rozstanie z kochaną osobą, która przekroczyła te drzwi. Nie potrafili ani jej zatrzymać tu, ani razem z nią przekroczyć tego progu. Oni najlepiej wiedzą, że takie drzwi są i że za nimi jest kochana osoba. Tęsknią do niej, a życie ich na ziemi coraz bardziej się upraszcza, choć dalej jest trudne i połączone z cierpieniem. Oni jednak wiedzą, że wszystkie drzwi na tej ziemi, w zestawieniu z tymi jedynymi, za którymi czeka kochająca ich osoba, są mało ważne. Bóg wielokrotnie posługuje się takim bolesnym rozstaniem, abyśmy wyprostowali ścieżki swojego życia, abyśmy odnaleźli ten właściwy kierunek — drzwi domu Ojca. Pomyślmy dziś o tych jedynych drzwiach, do których nie możemy się spóźnić. Prośmy o łaskę wiecznego szczęścia dla tych, którzy się już za nimi znaleźli. Prośmy również, aby nikt z nas i naszych bliskich do tych drzwi się nie spóźnił.

Ks. Edward Staniek

 

FINISZ

Każdy początek przywołuje w jakiś sposób koniec. Rzadko o tym myślimy, jednak musimy być świadomi swojego końca. Chrześcijanin uważa koniec za początek czegoś nowego, nie odkrytego.

Śmierć można porównać do podróży. Każdego dnia jesteśmy podróżnikami, których celem jest finisz, meta - śmierć. Jest także jeden istotny element - przygotowanie. Do każdej podróży musimy się odpowiednio przygotować - spakować bagaże, kupić bilety, czy też zapełnić bak benzyną. Na mecie życiowej wprawdzie nie przyda nam się szczoteczka do zębów i rzeczy na zmianę, jednak modlitwa. Przygotowaniem Chrześcijanina do śmierci jest modlitwa. Już w Modlitwie Pańskiej wypowiadamy słowa "[...] Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę naszej śmierci". Każdy, kto codziennie modli się tymi słowami może przypomnieć sobie słowa świętego Pawła - "Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień (...) Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa" 1 Kor 15. 55-57.

Kiedy myślę o śmierci mam nadzieję na zmartwychwstanie i życie w Domu Ojca, więc nie myślę już tyle o śmierci ile o życiu. Człowiek, jak powszechnie wiemy składa się z duszy i ciała. Prawdziwe życie człowieka jest w jego duszy, więc "nie wszystek umrę". Żyjmy tak, by po naszej śmierci ludzie mogli spotkać się i mile wspominać naszą osobę. Żyjmy tak, by na naszym grobie zawsze palił się znicz - symbol modlitwy i pamięci.

Żyjmy tak, jakby ten dzień był naszym ostatnim. Oznacza to, iż powinniśmy sumiennie spełniać swoje obowiązki oraz nie odkładać żadnych spraw na jutro.

Teraz Ty, drogi czytelniku - pomyśl. Pomyśl o swoich uczuciach na temat przemijania Boisz się? Czujesz spokój kiedy myślisz o rozstaniu się ze swoim ciałem? Czego oczekujesz od nowego życia? Odpowiedzi na powyższe pytania zachowaj dla siebie. Postaraj się w swoim sercu ułożyć z nich modlitwę.

Mateusz Olech

 

MUZYKA W LITURGII CZ.I

Trudno wyobrazić sobie dzisiaj sprawowanie jakiejkolwiek liturgii bez muzyki - czy to skromnie zaintonowanego przez kantora psalmu, czy to dostojnych, pobrzmiewających wielowiekową tradycją organów, chórów parafialnych, scholek dziecięcych czy też pełnych ducha, żywiołowych zespołów młodzieżowych z gitarami, bębenkami i "wszystkim, co gra", a co może oddać chwałę Panu Bogu. Nieustanny hymn ku chwale Ojca wyśpiewuje w otoczeniu aniołów i świętych każde zgromadzenie liturgiczne w czasie sprawowania Eucharystii, a jego wyrazem są choćby słowa aklamacji, w których dziękczynienie całego Kościoła osiąga niejako punkt kulminacyjny: Święty, Święty Pan Bóg zastępów! Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej! Hosanna na wysokości! Tam bowiem, gdzie człowiek spotyka Boga - pisze J. Ratzinger - słowo już nie wystarcza, a że człowiek sam, własnymi siłami nie może sprostać temu, co pragnie wyrazić, zaprasza całe stworzenie, aby wraz z nim stało się śpiewem: Zbudź się, duszo moja, zbudź, harfo i cytro! Chcę obudzić jutrzenkę. Wśród ludów będę chwalił Cię, Panie; zagram Ci wśród narodów, bo Twoja łaskawość sięga niebios, a wierność Twoja aż po chmury! (Ps 57,9-11).

Korzenie muzyki liturgicznej sięgają czasów starotestamentalnych, a słowo "śpiewać", wraz ze słowami pokrewnymi, jest jednym z najczęściej używanych słów w Biblii (w Starym Testamencie pojawia się 309 razy, a w Nowym Testamencie - 36 razy)! Pierwsza wzmianka o śpiewie narodu wybranego pochodzi z Księgi Wyjścia. Po cudownym przejściu przez Morze Czerwone, Mojżesz i Izraelici - ustami Miriam, prorokini, przy wtórze bębenków i pląsów kobiet, wyśpiewują pieśń chwały na cześć Boga Jahwe, który wspaniale swą potęgę okazał, gdy konie i jeźdźców ich pogrążył w morzu (Wj 15,1.21). Od tej pory chwała Jahwe, który wyzwala i ratuje z niewoli swój lud wybrzmiewać będzie we wszystkich pieśniach Izraela, a jego przedłużeniem stanie się śpiew chrześcijan, dziękujących Bogu aż do końca czasów za wyzwolenie, dzięki krwi Baranka - Chrystusa, z niewoli grzechu i śmierci. Szczególnym świadectwem śpiewu indywidualnego i zbiorowego w Izraelu jest Księga Psalmów. I chociaż na wskutek braku notacji muzycznej niemożliwa jest jej rekonstrukcja, to zarówno liczne adnotacje, jak i treść psalmów wskazują na ogromne bogactwo instrumentów i różnorodność sposobów śpiewu w Izraelu. W tych pięknych modlitewnych utworach człowiek wyraża przed Bogiem wszystkie doświadczenia, całe swoje życie: lek, nadzieję, radość, rozpacz, zaufanie, wdzięczność, smutek, zachwyt. Jednak niemal zawsze, nawet w psalmach, w których skarga i ból wybrzmiewają najmocniej, pojawiają się słowa ufności w potęgę Boga Jahwe - tego, który wyzwala, wybawia, który jest tarczą i siłą, który nie pozostawia człowieka samego w jego nieszczęściu. Psałterz pozostał też "modlitewnikiem rodzącego się Kościoła"(J. Ratzinger). Od Ostatniej Wieczerzy, w czasie której Jezus odśpiewał wraz z Apostołami hymn (a według tradycji obchodów Paschy był to tzw. Wielki Hallel, czyli grupa psalmów od 113-118), psalmy śpiewane na modlitwie w synagogach (gdzie gromadzili się początkowo pierwsi chrześcijanie) stały się modlitwą z Chrystusem, "nową pieśnią", w której Chrystus modli się w Duchu Świętym do Ojca, a my, wraz z cały Kościołem, w pieśń tę jesteśmy włączeni. W ten sposób śpiew i muzyka kościelna powstały jako "charyzmat", jako dar Ducha, w którym przejawia się wiara, uwielbienie i miłość Kościoła: Śpiew Kościoła wynika więc ostatecznie z miłości. To miłość rodzi śpiew. "Cantare amantis est" - mówi św. Augustyn - śpiewanie to sprawa miłości. Duch Święty jest miłością i to On powoduje śpiew. Jest On Duchem Chrystusa, pociąga nas ku miłości do Chrystusa i tak prowadzi nas do Ojca (J. Ratzinger).

 

INFORMACJE

Ochrzczeni:

  • Piotr Zbigniew Szczeszek

Zapowiedzi przedślubne:

  • Joanna Ewa Hyczkowska z d. Kaszowska,, panna z naszej parafii i Michał Tadeusz Myczkowski, kawaler z Katowic

 

ŻYCZENIA

Dla naszej Agnieszki z okazji Urodzin.

Rodzice i Siostra życzą : szczęścia, by każdy dzień przynosił radość; radości, by uśmiech nie znikał z Twojej twarzy;

uśmiechu, by przeganiał zmartwienia; beztroski, by żyć w pomyślności i zdrowiu;

pomyślności i zdrowia, by realizować marzenia;

spełnienia marzeń, by odnaleźć szczęście...

"Pełnię modlitwy osiąga człowiek nie wtedy, kiedy najbardziej wyraża siebie, ale wtedy, gdy w niej najpełniej staje się obecny sam Bóg"