Styl życia

Czy warto objadać się w karnawale? Odpowiedź wydaje się oczywista: Warto! Przecież to karnawał, który jest tylko raz w roku.

Czas świętowania i zabawy, szampańskich humorów i tańców aż do rana. Zazwyczaj wkraczamy w następny rok z nowymi planami i zamierzeniami: rzucam palenie, nie będę pił, nie będę jadła ciastek i słodyczy, będę gimnastykować się, będę chodził na squasha… Pełni nadziei i optymizmu stawiamy sobie wyzwanie, a potem przychodzi codzienna rzeczywistość. Zapominamy o przyrzeczeniach zdrowszego trybu życia, zagłębiamy się w karnawale...

Jak wskazują badania, duże spożycie cukru i tłuszczu (białej mąki, słodyczy, mięsa) może doprowadzić do niewrażliwości ludzkich komórek na insulinę i do powstania „zespołu X”. Objawami tego zespołu są otyłość, choroba wieńcowa, nadciśnienie, cukrzyca i wysoki poziom cholesterolu. Duża ilość słodyczy i tłustych potraw może pozbawiać organizm szeregu witamin z grupy B i E oraz pierwiastków wapnia i chromu, które są niezbędne do przyswojenia cukru. Wspomniane objawy to nic innego, jak choroby cywilizacyjne, których głównym powodem jest zaburzenie stanu równowagi w organizmie. Zaburzenie to najlepiej przedstawić za pomocą wykresu przypominającego odwróconą literę U. Najpierw, kiedy wzrasta przyjmowanie substancji pokarmowych, następuje poprawa zdrowia, aż do momentu, kiedy wykres się zakrzywia (punkt P). Wówczas występuje stan równowagi (zdrowie), procesy metaboliczne utrzymują się na stałym poziomie. Natomiast, kiedy wykres zaczyna opadać w dół, dalsze dostarczanie energii (pokarmów) prowadzi do pogorszenia zdrowia, odkładania złogów i degeneracji organizmu.

Zazwyczaj nie przejmujemy się przejedzeniem, bowiem uważamy, że im więcej jemy, tym będziemy zdrowsi. Jedzenie dostarcza cielesnej i zmysłowej przyjemności, poczucia nasycenia i spokoju. Kiedy mamy sobie czegoś odmówić, zwłaszcza jedzenia, ogarnia nas smutek i lęk, że zostajemy pozbawieni ważnego dla nas dobra. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nadmiar jedzenia prowadzi do wielu chorób i niedoboru ważnych biokatalizatorów, które zostały usunięte z pokarmu w procesach przemysłowego oczyszczania.

Chorując zażywamy leki, które usuwają jedynie objawy i wywołują różne skutki uboczne. Leki chemiczne będą zawsze obcym ciałem dla naszego organizmu, które musi zneutralizować wątroba. Często nie stać nas na wykupienie drogich leków czy leczenia, co prowadzi do pesymizmu i akceptacji choroby.

Mamy jednak możliwość wyboru. MOŻEMY DECYDOWAĆ, CO JEMY I ILE JEMY. Dziś na półkach sklepowych nie brakuje produktów, mamy wielką różnorodność wszelkiego typu jedzenia. Chodzi o to, aby dobrze wybrać. To, co dobre dla organizmu, jest zgodne z naturą i prowadzi do stanu równowagi. Aby ją osiągnąć, decydujemy zarówno o czasie, miejscu i tym, co jemy, ale także o tym, od czego się powstrzymujemy, czyli o poście. Lekceważenie praw Natury prowadzi do naruszenia równowagi i doprowadza do rozwoju wielu wspomnianych wcześniej chorób.

Jeśli pomyślimy, że człowiek jest jednością psycho-fizyczną, na poziomie ciała, duszy (psyche) i ducha, to oczywistą staje się konsekwencja prostego porzekadła: „Stajesz się tym, co jesz”. Pokarmy zdrowe: warzywa, owoce, produkty z pełnego ziarna, ryby, bywają często przez nas pomijane. Wyrzeczenie się mięsa, tłuszczu, cukru, nawet tylko czasowe, przychodzi nam z wielkim trudem. Poszczenie jest bolesne, lecz ma zbawienne skutki dla naszego organizmu. Jeśli niedostatecznie odżywiamy organizm z zewnątrz, zaczyna on odżywiać się „wewnętrznie”. W czasie głodowania zostają trawione na początku złogi w organizmie, tłuszcz, potem cukier, dopiero na końcu - białko. Organizm samoistnie się oczyszcza i przywraca stan równowagi. W Naturze tkwi mądrość, która nam sprzyja, kiedy i my jej sprzyjamy, a własny "lekarz wewnętrzny" jest najlepszym lekarzem. Głód, tak jak nasycenie, jest stanem naturalnym, stanem fizjologicznym, tylko współczesna cywilizacja jakoś zapomniała o tym fakcie.

Doktor Ewa Dąbrowska pisze: „Obserwując moich pacjentów, którzy wyleczyli się z szeregu chorób przez spożywanie w ciągu kilku tygodni jedynie warzyw i owoców, miałam okazję przekonać się wielokrotnie, jak post zbliżał ich do Boga. Widziałam nawrócenia, podjęcie w starszym wieku studiów teologicznych, wstępowanie do wspólnot religijnych, zerwanie z nałogiem tytoniowym, alkoholowym itp. Byłam świadkiem ustępowania depresji i pojawiania się pogodnego nastroju z powodu odzyskania zdrowia. Pacjenci stawali się bardziej życzliwi w stosunku do innych chorych, których całym sercem zachęcali do podjęcia takiej diety. Wyleczeni pacjenci są mi wielką pomocą w codziennej pracy.”*

Dylemat jest prosty: czy przeciążać organizm, nadwyrężać zdrowie – czy czuć się sprawnym, zdrowo odżywionym, pełnym wigoru i siły, chęci na dalsze lata życia, rozwój. Każdy dokonuje wyboru samodzielnie.

* Dąbrowska E. (2006), Ciało i ducha ratować żywieniem, Warszawa: Wydawnictwo Michalineum, s. 17.

dr Monika Kornaszewska-Polak

"Pragnienie, by żyć lepiej, nie jest niczym złym, ale błędem jest styl życia, który wyżej stawia dążenie do tego, by mieć aniżeli być, i chce więcej mieć, nie po to aby bardziej być, lecz by doznać w życiu najwięcej przyjemności"