Nasz Kościół, nr 784 (05.05.2024r)

ROZWAŻANIA NAD SŁOWEM BOŻYM

Słowa Ewangelii według świętego Jana:

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali".

Pan Jezus powiedział: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami” (J 15,14-15).

Przyjaźń jest czymś więcej niż miłość. Dlaczego? Bo jeżeli w miłości nie ma przyjaźni, to w ogóle miłość nie jest miłością.

Dwie słynne przypowieści mówią o czekaniu na oblubieńca i o czekaniu na pana. Oblubieniec jest obiektem miłości, fascynacji i uczuć. Przed godami weselnymi panny, pewnie ubrane na biało, czekają. A przecież oblubieniec może ich nie kochać i ich miłość jest bez wzajemności.

Pan Jezus nazywa siebie naszym przyjacielem, a więc możemy budować na Jego wierności w stosunku do nas. Oczywiście pod warunkiem, że zachowujemy Jego przykazania.

Jezus otwiera mi sekret swego serca. Jeżeli w ten sekret wniknę, a więc w powołanie Jezusa, Jego posłannictwo, pragnienie zbawienia dusz, modlitwy za innych , zbawienia świata, jeżeli przejmę się Jego duchem ofiary i miłości – to rzeczywiście Jezus jest moim przyjacielem, który mnie nie opuści i nie zdradzi. Jeśli chce Go naśladować, mogę być pewien Jego wierności w stosunku do mnie, chociaż sam mogę być słaby.

ks. Jan Twardowski

 

RELACJA Z WYKŁADU W KOLONII

Będąc przejazdem w niemieckim mieście Kolonia, miałem możliwość wysłuchania wykładu Pani Profesor na temat postaci Jezusa widzianego oczami teologii feministycznej i do tego na podstawie literatury niemieckojęzycznej. Wykład prowadziła osoba, która w lokalnym ewangelickim Seminarium Duchownym kształciła przyszłe pastorowe, prowadząc tam katedrę zagadnień feministycznych zawartych w Biblii, połączonych z problematyką gender.

Wykład przyciągnął przede wszystkim kobiecą publikę i to dość młodą wiekiem. Mężczyzn było jak na lekarstwo. Były także obecne osoby transseksualne po ostatecznych operacjach korekty płci. Wykład tak naprawdę opierał się na wcześniej opisanych esejach owej rozmówczyni. Przykładów źródłowych z Biblii trudno było się doszukać poza tylko licznymi niczym nie popartymi domysłami Pani Profesor. Z owych esejów wynikało, że podobnych spostrzeżeń literackich w literaturze zachodnioniemieckiej było dość dożo (wszystkie wydane w ostatnich latach XXI wieku).

Jaki obraz wyłonił się z poglądów feministycznych Pani Profesor? Jezus jako dziecko miał być niewątpliwie mężczyzną. Jako osoba dorosła miał być już rzekomo kobietą. Świadczyć o tym miało damskie uczesanie, jak i brak noszenia męskich spodni. Także na krzyżu dostrzec można było podobno damską odzież z brakiem owych męskich spodni. Także rzymscy żołnierze mieli podobno patrzeć na damskie sfeminizowane ciało Jezusa.

Tak więc współcześnie żyjącym pseudochrześcijanom żyjącym w Niemczech pozostał nie tylko pseudofilozoficzny Bóg-kobieta, ale także Chrystus, który miał zbawić ludzkość w sposób feministyczny jako 33-letnia kobieta. Na urodę tej kobiety mieli zwrócić uwagę rzymscy żołnierze. Problem ubiczowania Jezusa był za drastyczny z punktu widzenia seksuologicznego, by omawiać go na feministycznym wyładzie. Chodziło o znęcanie się fizyczne mężczyzn nad rzekomą kobietą. Także problem płaczących jerozolimskich kobiet wraz z św. Marią Magdaleną był za drastyczny by poruszać go publicznie nawet wśród feministek. Chodziło o specyficzny rodzaj litości kobiety nad kobietą.

Słuchając wykładu Pani Profesor wyciągnąć można było tylko jeden właściwy wniosek. Wykład w rzeczywistości pod płaszczykiem feminizmu był tylko i wyłącznie legalizacją „naukową” korekty płci na podstawie dociekań pseudoreligijnych, które praktycznie były jakimiś tam urojeniami nie z tego świata. Pod płaszczykiem tytułu profesorskiego wyczuwało się lobby tych, którzy namawiali tylnymi drzwiami do dokonywania medycznego zabiegu „zmiany” ludzkiej płci, szczególnie by mężczyzna stał się kobietą mając rzekomo tak piękny wzór wymyślony przez feministkę z profesorskim tytułem.

Reakcja młodych słuchaczy była spontanicznie pozytywna dla Pani Profesor. Podczas wykładu wyczuwało się nie tylko akceptację jakiejś trudnej do pojęcia nowoczesności. Nie brakowało także zwykłych klakierów, którzy głośno wołali „vivat Frau Professorin!”, czyli w feministycznej formie: niech żyje pani profesorka.

Kazimierz Taczanowski

 

ZMARLI

  • Janina KRZEMIENIECKA

 

 

Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin oraz rocznice zawarcia sakramentu małżeństwa, życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów

Życzy Redakcja NK

 

 

Redakcja: Ks. Piotr Pilśniak Grzegorz Pieńkowski, Jadwiga i Jerzy Wieczorek

E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. +48 32 267 35 36; + 48 883 159 522

Życzenia, artkuły oraz wiersze można przysyłać pocztą elektroniczną na adres NK.

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzenia korekty nadesłanych tekstów.

Nr konta parafii: 42 2490 0005 0000 4500 3360 5563

 

"Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany, obdarowany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością".