Nasz Kościół, nr 793 (07.07.2024r)
- Utworzono: wtorek, 09, lipiec 2024 12:44
ROZWAŻANIA NAD SŁOWEM BOŻYM
Słowa Ewangelii według świętego Marka:
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: "Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?" I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony". I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Najczęściej dziwi nas to, co wydaje się nam niezwykłe: spadający meteor, przelatująca kometa, latający talerz, UFO. Tymczasem trzeba dziwić się temu, co wydaje się bardzo zwyczajne. To właśnie jest naprawdę niezwykłe.
Mówi się nieraz:” Cóż dziwnego, miał chłopak apetyt, mógł zjeść konia z kopytami, toteż dryblas urósł”, „Utył, bo został wiceministrem”, „Posunął się. Spadły mu na głowę dwie siekiery – dwie siódemki lat. Cóż w tym takiego dziennego?”. Zapominamy, ze tajemniczy , nieubłagalny czas wszystkim powoli zamienia ciało w popiół. Mówimy: „Cóż w tym dziwnego, że jest poranek, dzień, noc?”. A przecież jest to niezwykły czas, którego nie rozumiemy. Czas czyni z nas to, co Pan Bóg chce.
Ile jest niezwykłego w tym, co wydaje nam się niedziwne i zwykłe.
Kiedy Jezus chodzi po Nazarecie, dziwili się, że taki zwykły człowiek, syn Miriam i Józefa, stolarza, który ciosa stołki, opowiada im rzeczy niezwykłe. Tymczasem przez ulice Nazaretu przechodził Ten, który potem rozdarł dzieje ludzkości na dwie część: epokę sprzed Chrystusa i po Chrystusie. Ten, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
ks. Jan Twardowski
NA EKUMENIZM NALEŻY SPOJRZEĆ Z NIECO INNEJ STRONY
Wyobraźmy sobie pewną sytuację religijną, jaką zauważyłem w Paryżu niedaleko jednej ze znaczących stacji metra. Oto spotykają się różne wyznania przy kawie, czy na modlitwie, właściwie nie wiadomo po co (chyba tylko po to, by media odnotowały "cudaczne i przepiękne spotkanie", na którym więcej wiatru hulało niż było uczestników tych rzekomo religijnych). W takim miejscu podpisuje się tylko wzajemne bez znaczenia prawnego deklaracje mówiące o tym, że wszyscy się szanują, ale nikt tak na prawdę nie dąży by była jakakolwiek realna jedność. Czy można wyobrazić sobie, by pięć różnych wyznań spotkało się w jednej świątyni by odprawić jedno doktrynalne nabożeństwo? Powiesz: marzenie przyszłości. Ja uważam, że poza pustymi deklaracjami, podpisywanymi bez końca, kiedy to archiwa będą zapchane nikomu nie potrzebnymi i nie czytanymi przez nikogo papierzyskami, nie dojdzie do żadnego kroku dalej, a wszystko na zasadzie, że każdy sobie własne życie skrobie (inni mnie tak naprawdę nie interesują i niech sobie żyją na własny rachunek). Tylko czy tak ma wyglądać ekumenizm?... Przecież to jest komedyjka kiedy to na przykład w jednym z kościołów kazanie głosi pastor, który tak naprawdę bardziej zna się na naprawie samochodów (szczególnie gdy naprawiał tylko stare trabanty) niż na teologii, a w innym kościele pastor opowiada, że jest znawcą tematu teologicznego nie dodając, że jego doświadczenie z teologią jest praktycznie żadne, a jego organizacja religijna w skali całego kraju liczy jakieś 100 osób (no dobre i to!!!). Albo młoda pastorowa - kobieta uczy starych dziadków przed śmiercią, że są niedokształceni religijnie, że powinni iść jeszcze do szkoły na lekcje religii, nie dodając, że taka mówczyni sama powinna nauczyć się szacunku dla starszych, którzy ogłupieni przez życie zostali ochrzczeni w bardzo sędziwym wieku, nie patrząc na stan ich życiowej świadomości. To jest tak, jakby w wojsku szeregowiec chciał pouczyć generała jak ma strzelać z pistoletu, dodając, że jak się nie zna, to niech się douczy... Ciekawa byłaby reakcja dowódcy jednostki względem podwładnego - ja wolałbym takiej sytuacji nie przeżywać! Dlatego też dojdzie zapewne do takich czasów, gdy stare papierzyska z archiwów posłużą jedynie za opał z paryskim metrze, by ogrzać bezdomnych, nie wnikając w szczegóły, co było w tych papierach zapisane w dobie jednej wielkiej cyfryzacji, która zniknie, gdy prąd się skończy w epoce zaniku węgla czy atomu. Jedynym pożytkiem będzie ciepło w zimową noc dostarczone biedakom, których także nie będzie zapewne interesować jakiś tam lokalny ekumenizm.
Warto by na koniec zaznaczyć jeden wątek sprawy. Z archiwów, także tych kościelnych, dowiadujemy się, że umarła na przykład osoba bezdomna. W dokumencie mogą być nawet podane jego osobiste personalia. Tyle, że nikt nie będzie dochodzić jaka była jego życiowa tożsamość, jak i to kim on był naprawdę w swoim sercu. Dokument będzie tylko formalnym stwierdzeniem czyjegoś istnienia, choć życie podpowie nam coś ciekawszego. Z dokumentu dowiemy się, że umarł Józef, gdy tak naprawdę ten człowiek czuł się osobą o imieniu Ewelina. A więc prawda płynąca z historycznego dokumentu ma się nijak do rzeczywistości i tożsamości konkretnego człowieka.
Kazimierz Taczanowski
PATRON DNIA
Błogosławiony Benedykt XI, papież Mikołaj Boccasini urodził się w 1240 r. w Trevisio. Młodzieniec w 1254 r. wstąpił do dominikanów i wybił się szybko zaletami umysłu i ducha. Szybko został przeorem klasztoru, a potem prowincjałem dominikanów. Następnie został wybrany generałem zakonu. W 1303 r. Mikołaj został wybrany papieżem. Niezbyt często się zdarza, żeby wybór został dokonany - jak w tym przypadku - już w pierwszym głosowaniu. Postanowił wtedy doprowadzić do zgody między potężnym rodem Colonnów a nie mniej potężnym i ambitnym Filipem Pięknym. Odwołał wszystkie klątwy rzucone na Filipa przez poprzednika. Zdjął także ekskomunikę nałożoną przez Bonifacego VIII na dwóch kardynałów z rodu Colonna. Nie przywrócił im jednak godności kardynalskiej ani skonfiskowanych posiadłości, czego się spodziewali, co w konsekwencji doprowadziło do rozruchów w Rzymie. Rzym rozdzierany walkami między rodami nie zapewnił papieżowi bezpieczeństwa i spokoju. Benedykt XI w kwietniu 1304 r. przeniósł się więc do Perugii. W czasie swego pontyfikatu wzmocnił rolę kolegium kardynalskiego, którego rady zasięgał. Na Stolicy Apostolskiej zasiadał niecały rok (od 27 października 1303 roku do 7 lipca 1304 roku). Jego ciało znajduje się w pięknym grobowcu w kościele św. Dominika w Perugii.
OCHRZCZENI
- Jakub Józef ROJOWSKI
ZMARLI
- Lucyna ZEMŁA
Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin oraz rocznice zawarcia sakramentu małżeństwa, życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów
Życzy Redakcja NK